czwartek, 23 czerwca 2016

Code Mask - idealna maska do włosów przetłuszczających się

Przy włosach przetłuszczających, cienkich trudno dobrać kosmetyk, który nie będzie przeciążał naszych kosmyków ani ich dodatkowo przetłuszczał. Po próbach i błędach związanych z wyszukaniem najlepszej maski do włosów przestałam je poprostu używać. Wystarczyła mi jedynie odżywka do codziennego stosowania. Ale nie oszukujmy się, że od czasu do czasu potrzeba naszym włosom czegoś więcej.

Kiedy w moim mieście powstał sklep tylko z kosmetykami do włosów nie mogłam przejść obojętnie ;) I od razu Pani poleciła mi maskę KERATIN CODE MASK za 13 zł. Lubię najpierw poczytać o danym produkcie w internecie ale tu jakoś zaufałam :) Na szczęście!



Może zacznę od pierwszego wrażenia, ale nie było ono najlepsze ponieważ przeszkadza mi zapach ;) Jest dosyć intensywny przy użyciu ale za to ładnie pachnie wciągu dnia :) Kolor maski jest biały, konsystencja kremowo-żelowa. Może właśnie dzięki temu nie obciążą moich włosów?

Co do samego działania to trudno powiedzieć. Na pewno po użyciu maski włosy były miękkie, fajnie się układały. I faktycznie maska nie sprawiała, że były jakoś bardziej przetłuszczone. Maska sprawiła, że moje włosy były lekkie. 



Używałam maski 2 razy w tygodniu i starczyła na dosyć długo tym bardziej, że od czasu do czasu mama jej używała. 

Gdybym nie przerzucała się na naturalne kosmetyki z pewnością maska zagościła by nie raz w mojej łazience. 

Co prawda maska jakoś super nie zregenerowała moich włosów ale nie oczekujmy cudów - wizyta u fryzjera i tak musi być od czasu do czasu :) 


Udanego, upalnego weekendu :) 

Pozdrawiam

niedziela, 8 maja 2016

Lakierowy zawrót głowy

Nie znam osoby, która by miała tylko jeden lakier do paznokci ;) Czym jest to spowodowane? Może lakiery do paznokci są stosunkowo tanie? Albo trzeba mieć parę kolorów aby dopasować je do stylizacji? Sama nie wiem dlaczego ja mam ich parę i to w podobnych odcieniach ;) Ale jak to każda kobieta - przecież każdy jest inny ;)

Osobiście toleruje tylko dwa podstawowe kolory: beżowe i czerwone. To są kolory, które zawsze się sprawdzają i pasują do każdej okazji. Nigdy nie miałam czasu ani ochoty aby bawić się kolorami na paznokciach. Uważam, że te dwa są bardzo eleganckie i oni przez chwilę nie pomyślałam, że są nudne. Czerwony dodaje charakteru i czasem lubię jak coś innego połyskuje na paznokciach jak beże. A beżowe kocham za to, że dłonie i paznokcie dzięki nim wyglądają na zdrowe i zadbane. 



Zaczynamy od lewej: 

1. UMA - zwykły lakier bezbarwny zakupiony w Niemczech za około 3-4 euro. Czasem służy mi jako baza pod lakiery. 
2. Miss Selene - mały lakier do francuskiego. Zakupiony za około 5-6 zł
3. Miss Sporty - szary kolor (uwielbiam na okres jesień zima) odcień szarości nie przypadł mi za bardzo do gustu
4. Essie - mademoiselle - zakupiony w Niemczech za około 9 euro. Idealny odcień. Zakochałam się. 
5. Ados - Odcień 520 - czarny kolor używam jedynie w zimie. Kupiony za 7 zł.
6. Catrice - Odcień 18 Bloody Mary To Go - fajny czerwony odcień. Zakupiony w Niemczech
7. Chanel - Odcień 08 Pirate - często go używam bo ma mocno czerwony kolor. Zakupiony w Douglas.
8. Bell - Odcień 307 Zakupiony w Biedrone - Kolor ciemnej wiśni
9. Avon Gel - Zakupiony na promocji za 13 zł - niestety nie utrzymuje się zbyt długo na paznokciach
10. Avon - odcień miętowy - wiosenne szaleństwo na zakupach - narazie pozytywnie zaskoczona ;) 
11. Wibo - zakupiony w tamtym roku w Lidlu ale odcień na paznokciach nie jest taki jak na buteleczce. Słaba jakość. Chyba się go pozbędę ;)
12. Chanel - Odcień 515 - zawsze coś innego na paznokciach, ale nie za specjalnie go używam. Zakupiony w Douglas, 
13. P2 - Zakupiony w Niemczech. Dużo blogerek niemieckich i polskich polecało ten kolor i ja się na niego skusiłam. Odcień mleczno-różowy ale śmieje się, że to taki neonowy kolor. Kupiłam go pare lat temu i wcale jest nie zużyty :) Na upalne dni jest idealny, 
14. P2 - odżywka. Nic nie zrobiła ale i nie zaszkodziła ;) Teraz stosuje jako bazę pod ciemne lakiery. 





Jak Wam wspominałam we wcześniejszym poście przerzucam się na lakiery bez toluenu. Teraz w Rossmannie jest promocja na lakiery do paznokci i mnie strasznie kusiły, ale rozsądek podpowiadał żeby nie brać ;) I nie wzięłam ;) Pokończę to co mam i zacznę używam lakierów firmy Couleur Caramel. Zakochałam się w tej firmie. Aktualnie testuję krem BB i jestem pod wrażeniem. A w tuszu do rzęs się zakochałam :)

Dobrze, że parę lakierów posiadam bez tych chemikaliów ;) 



W tym tygodniu czeka mnie parę ważnych spotkań więc postawiłam na klasykę.

A jakie są Wasze ulubiony kolory lakierów do paznokci?

Udanego tygodnia!
Pozdrawiam

piątek, 29 kwietnia 2016

Regeneracja dłoni - wiosenny obowiązek

Można odliczać dni do maja. Już niebawem jeden z najbardziej ulubionych miesięcy dla większości z nas. Maj? Piękne, kolorowe drzewa, kwitnące kwiaty i to powietrze!

Wiosna już jest, ale chyba przez tą pogodę w kratkę jakoś nie mogę się zmotywować do działań. Ostatnio natłok pracy i obowiązków daje w kość mojemu zdrowiu. Ale moje ciało woła "pomocy". Niestety skóra i cera po zimie wygląda masakrycznie. Niestety również z mojej winy.

Porządki w szafach porobione, nie potrzebne stare ubrania zwrócone do kontenerów na odzież. Buty zimowe wyczyszczone i schowane głęboko. Dziecięca komoda również świeci ubrankami typowo letnimi. Dlatego czas na mnie. Jak wiecie, lubię dbać o dłonie. Dla mnie to wizytówka każdego człowieka koniec kropka. Dlatego zaczęłam od nich. Porządny manicur wykonany w nocy przy serialu (oh, jak tego było mi trzeba!).



Jeśli ktoś ma mocno zniszczone dłonie i paznokcie szczerze polecam wizytę u sprawdzonej kosmetyczki, która doprowadzi nasze dłonie do stanu używalności ;) Ja radzę sobie sama, lata praktyki ;) Po wykonanym zabiegu, wykonałam peeling i nałożyłam maskę/kompres z Perfecty. Zakupiłam sobie taki zestaw w Rossmannie za około 3-4 zł. Niestety, nie spełnił on moich oczekiwań. Kiedy nałożyłam najpierw peeling pokładałam w tym duecie wielkie nadzieje. Był on delikatny, ale po kliku chwilach peelingowania dłoni zaczęła mnie już boleć skóra, woda dała fajne ukojenie ;) Po samym peelingu dłonie były przyjemnie gładkie. Kiedy nałożyłam kompres miałam dziwne uczucie, jakby zdjęła rękawiczki chirurgiczne i miała dłonie oblepione takim właśnie pyłem. Niestety sama konsystenjca tego była bardzo dziwna. Z resztą kiedy wstałam po nocy nie czułam, że moje dłonie przeszły jakiś nawilżający zabieg. Poprostu jakbym kremem zwykłym posmarowała dłonie. Nic specjalnego. Tylko ciekawe jakbym taki zabieg powtarzała co jakiś czas, czy wtedy moje dłonie były w jakimś stopniu zregenerowane? Nie wiem, i się nie dowiem bo tego zestawu już nie kupię ze względu na tą maskę.



Przy nocnych zabiegach z dłońmi, postanowiłam wykorzystać czas i zrobiłam sobie peeling twarzy i nałożyłam maskę. Peeling od Sylveco stał się moim ulubieńcem natomiast maski więcej już nie kupie ze względu na zapach. Z resztą nie robi nic z moją cerą. Ale może już jest w tak złym stanie, że jak nie lekarz to już nic nie pomoże ?;)



Następnego dnia przy kawie dopełniłam mój manicure o delikatny lakier do paznokci. Zawsze przy tego typu zabiegach wybieram neutralny kolor lakieru. Wtedy moje dłonie wyglądają na odżywione i zdrowe. A kiedy lakier mi się już znudzi kładę następną warstwę już kolorowego lakieru. Teraz wybieram lakiery bez toluenu i wybieram markę Couleur Caramel. Ostatnio ta marka podbija moje serce i już niebawem ukażą się pierwsze recenzje używanych przeze mnie kosmetyków.



Udanego weekendu majowego ;)

KN

środa, 13 kwietnia 2016

Aktualna pielęgnacja cery - cera problematyczna

Długo już nie pisałam o kosmetykach do pielęgnacji twarzy. Nigdy nie była idealna ale chyba takiej masakry to ja już dawno nie miałam. Postanowiłam się za to wziąć i chyba bez pomocy dermatologa się nie obejdzie. 

W czasie ciąży, wiele kosmetyków do pielęgnacji twarzy poszły w odstawkę. Ku temu są dwa powody - pierwszy - cerę miałam idealną, hormony szalały a wraz z nimi ja cieszyłam się gładką cerą, A po drugie nie chciałam się faszerować zbędnymi preparatami i te mocniejsze odstawiłam. Skupiłam się tylko na podstawowej pielęgnacji - żel do twarzy i krem. 

Po porodzie już zaczynało mi się coś dziać. Jeszcze pod koniec ciąży zaopatrzyłam się w żel do mycia twarzy od Sylveco. Zależało mi na umiarkowanym zapachu i naturalnym składzie. Strzał w dziesiątkę bo do dziś uważam go za jeden z lepszych preparatów do oczyszczania skóry twarzy. Po porodzie będąc w aptece skusiłam się na zestaw od Ziaji kuracja nawilżająca. Wtedy moja skóra była przesuszona i potrzebowała dodatkowego nawilżenia i odświeżenia. Po pozytywnym zaskoczeniu serii Ziaja antybakteryjna postanowiłam kupić ten zestaw. Płyn micelarny i dwa kremy - na dzień i na noc. Płyn stoi do dziś może użyty 3 razy - mało kiedy stosuje płyny micelarne. A Kremu używam po dzisiejszy dzień i dziękuje bardzo, że zbliża się ich denko. Kremy jak kremy nie zrobiły nic. Tyle, że było coś nałożone na twarz po oczyszczeniu żelem. Ale o nich zrobię osobny post. 



Kiedy pokończyłam moje żele - od sylveco i ziaja - liście manuka postanowiłam również zastosować jakiś żel naturalny. Firmą EC LAB byłam zachwycona do czasu, do ściągnięcia różowych okularów. Nie wiem czy to ten żel spowodował (ale po przygodach z szamponem z tej firmy jest to bardzo prawdopodobne) ale moja cera to teraz jeden wielki bolący wulkan. Ostatnimi dniami pojawiło mi się wiele podskórnych bardzo bolących krostek. Jak również posiadam ich wiele na lini włosów. A z tydzień temu skończyłam szampon tej własnie firmy. 



W grudniu byłam u kosmetyczki na oczyszczaniu twarzy i mówiła, że w jednym miejscu zrobiła mi się brodawka płaska i wysłała mnie do dermatologa. Mój dermatolog przepisał mi setki preparatów i stwierdziła, że mam trądzik dorosły. Nic na temat brodwaki - sama się zastanawiam czy w ogóle ją zauważyła. Niestety paskudztwo mi się rozsiało i mam już trzy! W końcu zapisałam się do dermatologa który cieszy się dobrą opinią, ale niestety terminy :( Zapisałam się na maj więc już czekam z niecierpliwością. Z racji tego, że już u niego będę z tymi brodawkami zapytam się o tą moją twarz jak walczyć w moim wieku z trądzikiem. Zobaczymy - ale trzeba o siebie dbać :) Marzy mi się nieskazitelna cera, którą można tylko przypudrować :) 



Ostatnimi czasy skusiłam się na maseczkę od Avonu. I raz w tygodniu używam peelingu od Sylveco a później nakładam maseczkę. Cera jest po zabiegu gładka i oczyszczona. Chociaż troszkę drażni mnie zapach tej maseczki niestety. Zobaczymy, oby do maja :)





Tak wyglądał dziś mój poranek, wieczór dokładnie taki sam tylko za oknem zmrok :)




Pozdrawiam!

sobota, 2 kwietnia 2016

Słoneczna sobota

Kobieca torebka podobno jest tajemnicą. Nie moja. Przechowuje tam tylko niezbędne rzeczy. Lubie mieć ich dużo. Często przekładam z jednej do drugiej dlatego też chyba dlatego mam w nich porządek :) Przede wszystkim telefon. Kalendarz - w tym roku mam ich kilka ale jeden mały zawsze mam przy sobie, który zmieści się do każdego rozmiaru torebki :) Portfel - chyba nie trzeba wyjaśniać:) No i pomadka. Uwielbiam tą od Loreal - idealny kolor i połysk na ustach. No i przede wszystkim mogę pomalować nią usta bez użycia lusterka i wiem, że wygląda idealnie. Usta wyglądają wypielęgnowane i nawilżone, a kolor mówi sam za siebie :) Ostatnio dorzuciłam również krem do rąk. Jakoś nie mogę ich nawilżyć. Ciągle są przesuszone, ale widzę, że z tym kremem zdziałam cuda :)



Przede wszystkim przy dziecku trudno jest mieć porządek. Często dorzucę jeszcze jakiegoś pampersa albo zabawkę ale czy muszę się tym chwalić?:)

W sobotę uwielbiam nadrabiać zaległości z całego tygodnia. Będąc mamą z własną firmą trudni mi o czas tylko dla siebie. Dlatego sobotnie popołudnia, zarezerwowane są tylko dla mnie. Albo obejrzę zaległe odcinki, albo przeczytam zaległa prasę, bądź książkę. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie pomalowała przy tym paznokci :)



Sobota czy nie, spacer z dzieckiem musi być. Dziś pogoda pozwoliła na dłuższe spacerowanie. Czuć wiosnę i aż uśmiech pojawia się na buzi :)

Udanego odpoczynku :)
Pozdrawiam

niedziela, 20 marca 2016

Natura Estonica bio - krem do ciała - super jajko niespodzianka :)

Czas świąteczny uważam za otwarty - w domu pachnie świeżo wypranymi firankami a na stole stoi już wiosenny stroik. No i palmy :) W tym roku również miniaturka :)

Od jakiegoś czasu przerzucam się z kosmetyków drogeryjnych na kosmetyki naturalne. Kuszą swoimi składami a ceny wcale nie są wygórowane. Ostatnio zafascynowała mnie firma Natura Estonica Bio i kiedy trafiła do mojego sklepu wiedziałam, że muszę ją wypróbować. Z racji tego, że poszukiwałam masła do ciała wzięłam na pierwszy ogień właśnie masło cytrynowa werbena. I zakochałam się od pierwszego wejrzenia!



Czemu od wejrzenia? Bo wszystkie produkty z tej firmy mają bardzo barwne opakowania. Masła i peelingi natomiast białe z kolorowymi elementami. Samo masło ma zielonkawy kolor i galaretowatą konsystencję. Co do tej konsystencji to trudno się nakłada bo palce się ślizgają ale w końcu jak się nałoży to już wszystko idzie gładko. Super się wsmarowuje i wchłania, jak na masło ma bardzo lekką konsystencję i śmiało sprawdzi się zapewne w cieplejsze dni. Szybko się wchłania i skóra jest miękka i nawilżona. Co mnie zdziwiło, że skóra po nałożeniu produktu jest bardzo gładka i aksamitna. To jest całkiem inne masło niż te co używałam do tej pory.



Ma faktycznie orzeźwiający, cytrusowy zapach, ale trudno się tam doszukać cytryny. Może po nałożeniu trochę bardzie zalatuję cytryną, ale mimo tego uwielbiam ten zapach, jest taki delikatny, nie nachalny. Utrzymuje się tak do pół dnia, ale dla mnie to nie minus bo nie zapachu oczekuje od masła ale nawilżenia. A tu sprawa jest prosta - nawilża :) Trudno mi jeszcze powiedzieć jak przy dłuższym stosowaniu ale jak narazie sprawdza się znakomicie.


Podoba mi się jeszcze zamknięcie tego masełka. Mimo, że ma normalną przykrywkę, to jeszcze ma dodatkową jakby osłonkę. Bardzo mi się to podoba w kosmetykach tego typu.

Z pewnością wypróbuje jeszcze scrub do ciała - zapowiada się równie przyjemnie jak masło, oby mnie nie zawiodła intuicja :)


Ciekawa jestem, czy przy dłuższym stosowaniu naprawi kondycję mojej skóry.

A czy Wy przygotowujecie swoje ciało i kondycje na lato?

Miłej leniwej niedzieli.

sobota, 12 marca 2016

Bielenda masło do ciała soczysta malina

Raz w tygodniu organizuje wieczór tylko dla siebie, manicure, maseczka, gorąca herbata i zaległe odcinki seriali :) Czasem człowiek potrzebuje chwili tylko dla siebie. W tym tygodniu panuje u mnie czerń na paznokciach. Chodź długo nie mogłam się przełamać do tego koloru na paznokciach tak od kilku lat w sezonie zimowym dość często maluje je właśnie na ten kolor.

No i właśnie po wczorajszym wylegiwaniu się w wannie użyłam po raz ostatni masła do ciała od Bielendy.



Od jakiegoś czasu stosuję codziennie to masło aby troszkę poprawić kondycję mojej skóry. Kupiłam je już dawno na promocji za 9,99. Lubię używać masła w jesienno-zimowym okresie a zapach maliny miał mi przypominać lato :) Muszę przyznać, że opakowanie bardzo wpada w oko. A zapach bym opisała jako przyjemny ale dość intensywny. Faktycznie ładnie pachnie malinami więc producent opisując to na etykiecie nas nie zawiódł.

Kupiłam to masło z myślą o normalnym stosowaniu, nie oczekiwałam zbyt wiele od niego - ot po prostu nawilżenia. I chyba spełnił moje oczekiwanie do czasu. Kiedy używałam to masło sporadycznie, było ok. Ale od jakiegoś czasu chce skupić się na jędrności mojej skóry. Po ciąży chodź wróciłam do swojej wagi, skóra jest wciąż mało elastyczna. Postanowiłam używać to masło codziennie w nadziei, że chociaż troszkę uelastyczni moją skórę. Niestety, mimo regularnego stosowania nie zauważyłam nic. Ok, może ktoś sądzi, że po takiej cenie nie ma się czego spodziewać, ale znam wiele fajnych masełek do ciała, które za niską cenę potrafią coś zdziałać.

Jeżeli ktoś lubi masła, i nie oczekuje od niego zbyt wiele, produkt od Bielendy spełni oczekiwania.

Pojemność to 200 ml.


Fajną ma konsystencję, i bardzo dobrze rozsmarowuje się na ciele.

Czy kupie go ponownie? Chyba nie, ostatnio wymieniam swoje kosmetyki na naturalne i chciałabym iść już w tym kierunku. Do skończenia mam jeszcze balsam po goleniu od Balei (kolejny produkt jeszcze z Niemiec) ale smaruje go na całe ciało, ponieważ nie mam jeszcze nic kupionego bo nie mogę się zdecydować co mam wybrać.

A może Wy podpowiecie mi jaki balsam/masło kupić? Zastanawiam się na balsamem z Vianka (ale to może bliżej lata) a teraz skusiłabym się na jakieś jeszcze jedno masło. Może nowa firma Natura Estonica Bio?

Pozdrawiam
Udanej niedzieli!